„W 1699 r. odnotowano
serię procesów o czary, tak wśród ludności ewangelickiej, jak i katolickiej.
14.05.1699 r. na Bielsku pod brzozą [auf Biltzig zu unter den Bircken] spalono
Szpitalną Liese [Spitalliese], zwaną długą Hansową [lange Hansin], gospodynię
naszego szpitala, która zresztą była pobożna, Paphansową [die Pap-Hansin,
Paphansin], starą Fludarsche oraz starą Ślązaczkę [die alte Schlesierin]. Nasz
łaskawy pan starosta kazał tylko postraszyć [nur dräuen] Paphansową, która była
bardzo suspecta [= podejrzana], bo już się na wpół przyznała [ein halbes
Bekenntniß abgeleget]. Miała wystarczający czas na ucieczkę, ale do tego nie
była zdolna, więc poddana została przesłuchaniu [unter das Examen]. To zmusiło
ją do ujawnienia innych. I co godne zapamiętania, wszystkie cztery bez tortur
swe czary [die Hexerei] ujawniły. Zostały umieszczone w jednym starym domu przy
Töpfergasse. Kiedy prowadzono jej na stos obok polskiego kościoła, Dominus
Plebanus nie chciał przepuścić i dlatego skierowano się najpierw do magistratu.
Nasze łaskawe władze rozkazały trzymać się starej drogi i naszej
sprawiedliwości. Tak więc pomaszerowaliśmy ufnie dalej. Szpitalna Liese i
Paphasowa modliły się najbardziej. Pozostałe wciąż przysypiały w drodze, tak że
my, jadąc wozem od Wielowsi stale musieliśmy czekać. Na miejscu kaźni, nim
pojawił się ogień, wygłosiłem krótką mowę – pisał pastor – następnie zadałem
czarownicom kilka pytań, czy wyrzekają się tego, do czego się publicznie
przyznały i powiedziałem im raz jeszcze o ich grzechach. Wtedy odmówiliśmy akt
strzelisty [Stoßgebete] i zaśpiewaliśmy „Gott der Vater” etc. Liese chciała, by
zaśpiewać „Alle Menschen müssen sterbe” [= wszyscy ludzie muszą umrzeć]. Stało
się jak oczekiwała. 23.07.1699 r., niedaleko miejsca spalenia luterańskich
czarownic, spalona została pewna czarownica z polskiego katolickiego szpitala.
Tego roku pierwszy stos zapłonął też w Strychach, w 1713 r. proces o czary
toczył się też w Muchocinie.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz